KOSMETYCZNY PRZEBÓJ

1/2015 (8) wiosna | BEAUTY

Peptydy niskocząsteczkowe.

To surowce kosmetyczne bardzo obiecujące. Ich atrakcyjność jest tak duża, a możliwości biotechnologii w tworzeniu nowych są tak perspektywiczne, że zajęły ważne miejsce w branży.

Nawiązują do podstawowych elementów budulcowych naszego organizmu, jakimi są aminokwasy, tworzące łańcuchy o różnej długości. Krótkie to właśnie peptydy, od 10 do 100 aminokwasów to polipeptydy, a ponad 100 to proteiny, czyli białka. Przykładem białek naszego ciała są białka tworzące konstrukcję podporową skóry. Białka są również odpowiedzialne za przekaz informacji między komórkami. Enzymy to także białka. Przeciwciała odpowiedzialne za funkcje obronne skóry to też białka, a dzięki białkom funkcyjnym skóra utrzymuje właściwy poziom nawilżenia i sprawnie przebiega złuszczanie naskórka. Trudno wyobrazić sobie organizm bez hormonów, a te to też białka.

Ciekawe początki

Pierwsze niskocząsteczkowe peptydy wprowadzono kilkanaście lat temu. Było ich niewiele, a powstały w wyniku badań nad usprawnieniem gojenia się uszkodzeń i ran skóry. Aktualnie syntetyzowane peptydy niskocząsteczkowe liczymy w setkach, nastąpił gwałtowny rozwój ich tworzenia. Wydaje się, że ten typ peptydów to nie jest tylko gwiazda sezonowa jak wiele hitów w kosmetyce. Mają dużo zalet. Są łagodne dla skóry, da się nakierować ich działanie na konkretny problem. Trzeba jednak liczyć się z tym, że nie działają natychmiast. Powinny być stosowane systematycznie przez długi czas. Po zaprzestaniu kuracji, pozytywny efekt po jakimś czasie znika. Trzeba mieć też na uwadze, że są dość kosztowne w wytwarzaniu, badania potwierdzające ich skuteczność to też niemały koszt, zatem ich obecność w recepturze sprawia, że cena kosmetyku jest wysoka.

Jednak warto je stosować. Działanie peptydów można porównać do pracy posłańca przynoszącego konkretną wiadomość dla komórek, wiadomość wywołującą pożądaną aktywność. Dlatego tak atrakcyjne są z punktu starzenia się skóry, gdy procesy życiowe zwalniają z wiekiem. Inżynieria nowych czasów, coraz lepsza znajomość procesów regulacyjnych skóry, kanałów przepływu informacji oraz pracy receptorów, jak też większa znajomość bodźców wpływających na życie komórek, dają szansę na utrzymywanie ich w stanie prawidłowym. Dla nas prawidłowy oznacza młody. Dlatego tak chętnie wprowadza się peptydy do kosmetyków przeciwstarzeniowych.

Do niedawna tylko na powierzchni

Jeszcze nie tak dawno proteiny w kosmetykach służyły do poprawy nawilżenia skóry. Stosowano ich długołańcuchowe wersje, które nie były w stanie pokonać bariery naskórkowej. Układały się na jej powierzchni i wiązały wilgoć. Tak chroniona skóra nie miała skłonności do wysuszania, drobnych zmarszczek, wolniej się starzała, a reakcje niezbędne dla jej zdrowia przebiegały prawidłowo. Proteiny zajęły więc ważne miejsce wśród humektantów, czyli nawilżaczy. Proteiny mają swój udział także w ochronie włosów, gdyż zastosowane w odżywkach mogą wniknąć w miejsca uszkodzone i naprawić ubytki, dzięki czemu włosy stają się gładkie, lepiej nawilżone.

Mniejsze i przebojowe

Przebojem ostatnich lat są petydy krótkołańcuchowe, niskocząsteczkowe, uzyskiwane dzięki biotechnologicznym zabiegom cięcia długich łańcuchów lub wręcz indywidualnego komponowania poszczególnych aminokwasów w krótkie ich sekwencje. To tak jakby układać koraliki w dowolnej lub zaplanowanej kolejności na nitce w krótki łańcuszek. A ponieważ aminokwasy to liczna grupa, możliwości układania są duże. Ilość ewentualnych kombinacji daje szeroką perspektywę dla nauki, jednak nie sztuka skonstruować łańcuszek. Sztuką jest poznać jego korzyści dla skóry i produkować te najlepsze. Trzeba też mieć pewność, że wnikną w określone miejsca, naprawią rozregulowane procesy. Czasem bowiem okazuje się, że skonstruowane układy nie mają żadnego działania.

Biologia komórki oraz dziedziny nauki jej towarzyszące dają coraz więcej wiedzy na temat jakie kombinacje dobrze wpływają na pracę skóry. Dzięki biotechnologii tworzy się peptydy na wzór tych już pracujących w naturze. To peptydy biomimetyczne, czyli naśladujące. Kolejność „nanizania na nitkę” odpowiada za sposób ich działania, a ponieważ są identyczne z naturalnymi, są bezpieczne dla skóry. Drugim atutem jest precyzja działania, bo naśladują te które nauka już rozszyfrowała i zna ich działanie w konkretnym miejscu. Tak właśnie selektywna produkcja pozwala wywołać określony efekt dzięki analogom dostarczonym w kosmetyku.

W składzie INCI kosmetyku można wyczytać takie nazwy jak dipeptyd (to układ 2 aminokwasów), tripeptyd (trzech) i dalej tetrapeptyd, pentapeptyd czy hexapeptyd. Peptydy mają różne funkcje; są peptydy rozkurczowe (miorelaksujące), peptydy transportowe (przenośnikowe), peptydy stymulujące (sygnałowe).

Peptydy sygnałowe uczestniczą w większość procesów w skórze, dają sygnał do działania. Na przykład pod ich presją fibroblasty produkują kolagen i elastynę sprawniej i szybciej. Jeśli produkcja kolagenu wzrasta, to jest nadzieja na wygładzanie zmarszczek. Poprawiają się też znacznie własności biomechaniczne skóry oraz jej jędrność. Pierwszy peptyd zastosowany w kosmetyce miał właśnie za zadanie pobudzenie syntezy kolagenu, elastyny i kwasu hialuronowego.

Peptydy transportowe to sekwencje aminokwasów odpowiedzialne za przenoszenie jonów metali. Przyspieszają tym samym regenerację i odbudowę tkanek, stymulują powstawanie nowego kolagenu. Efekt to płytsze zmarszczki, większa elastyczność i gęstość skóry.

Peptydy rozkurczowe relaksujące skórę, ułatwiają rozluźnienie włókien mięśniowych zmarszczek mimicznych. Zmarszczek, które pojawiają się u każdego i z upływem czasu utrwalają się. Takie peptydy nazwano neuropeptydami, bo blokują impulsy nerwowe wysyłane do mięśni. Bardzo dobrze wpisały się w rynek kosmetyczny, jako że od dawna szuka się substancji alternatywnych dla toksyny botulinowej (botoxu). Ten trend w kosmetyce określa się jako botox-like. Jest nieinwazyjny, brak tu powikłań. Przykładem może być pozyskany biotechnologicznie, biomimetyczny tripeptyd miorelaksacyjny. Jego powstanie zostało zainspirowane przez procesy obserwowane w przyrodzie, wykorzystuje wiernie naturalny mechanizm substancji o nazwie Waglerin-1, czyli naturalnego peptydu znalezionego w jadzie żmii świątynnej Tropidolaemus Wagleri. Rozkurczone, zrelaksowane mięśnie dają gładką i odprężoną cerę. Świetnie sprawdza się to w przypadku cery o bogatej mimice, zwiotczałej, zmęczonej z widocznymi zmarszczkami, wymagającej liftingu i odmłodzenia.

Bibliografia:
• Materiały firm produkujących surowce kosmetyczne i wyroby gotowe.
• Portale internetowe firm produkujących wyroby kosmetyczne gotowe.
• Kosmetologia pielęgnacyjna i lekarska pod redakcją Marii Noszczyk PZWL 2010, Warszawa.
• Łukasz Pyzioł, Przyszłość peptydów Les Nouvelles Esthetiques 1/2007.
• Marie-Claude Martini, Kosmetologia i farmakologia skóry PZWL 2007, Warszawa.



Barbara Włudyka


Zapisz się na Newsletter!

Aby dołączyć - wpisz imię i nazwisko oraz e-mail.

Newsletter

Aby się wypisać kliknij tutaj ».