JAK WYBRNĄĆ Z TOKSYCZNEJ PRACY? cz. 2

4/2016 (15) zima | PORADY

O wewnętrznych ograniczeniach, przez które trudno jest nam wyrwać się z toksycznej pracy.

Wiele jest sygnałów świadczących o tym, że nasza praca jest toksyczna. Przede wszystkim to stale kiepskie samopoczucie, przewlekłe zmęczenie, lęk przed wyjściem do pracy (albo już w samej pracy), niekontrolowane wybuchy gniewu, często paradoksalnie dopiero w rodzinnym gronie (efekt nierozładowanego stresu).

Każdy z nas zwykle gdzieś tam wewnętrznie czuje, że dana praca mu nie służy – zwykliśmy jednak ignorować pierwsze subtelne sygnały wysyłane przez ciało, zwłaszcza gdy rozum wytwarza argument za argumentem, dlaczego lepiej nic nie zmieniać.

Przyjrzyjmy się zatem przekonaniom, jakie nosimy w swoich głowach, które utrudniają nam wyzwolenie się z toksycznej czy choćby niesatysfakcjonującej pracy. Oto kilka z nich:

Lepsza taka praca, niż żadna

Nosząc w sobie takie przekonanie, trudno będzie nam znaleźć motywację do zmiany. Jeżeli ograniczamy się do wyboru między „taka” (czyli mało satysfakcjonująca, niestabilna, byle jaka itd.) a żadna – sami nie stwarzamy sobie dodatkowej ścieżki rozwoju. Niegdyś kobiety przekazywały sobie przekonanie „lepszy taki mąż, niż żaden”, które to wzbudzało lęk przed utratą męża i ewentualnymi konsekwencjami, jak publiczne upokorzenie, odczuwany wstyd, ostracyzm społeczny. Na gruncie zawodowym konsekwencje takiego przekonania są analogiczne. Kierując się nim, ryzykujemy poruszanie się po bylejakości, odrzucamy ryzyko, ale i możliwość rozwoju, otwarcia się, zmian na lepsze. W końcu nikt nie powiedział, że masz wybierać pomiędzy obecną pracą a żadną. Życie zawodowe to więcej niż dwie możliwości.

Muszę mieć pracę / nie mogę stracić pracy / za wszelką cenę muszę ją utrzymać, bo…

(tutaj najczęściej pojawiają się zobowiązania finansowe)

W tym wypadku silny lęk trzyma nas kurczowo w obecnej sytuacji. Lęk nigdy nie jest dobrym doradcą, ponieważ negatywne myśli, jakie generuje wtedy nasz umysł i związane z tym negatywne emocje odczuwane w ciele (przyspieszone bicie serca, napięcie mięśni – zwłaszcza pleców, barków, czasem szczęk), fatalnie wpływają na nasze zdrowie. Żyjemy w zagrożeniu, tak bardzo boimy się porażki / biedy / długów itd., że bez przerwy o tym myśląc, często właśnie te zdarzenia do siebie przyciągamy.

Żyjąc w lęku, sami siebie poniżamy i taką też energię wysyłamy do innych – jesteśmy traktowani coraz gorzej, ponieważ kieruje nami przekonanie, że „i tak zrobimy wszystko, by tej pracy nie stracić”. Los lubi testować jak wiele sami jesteśmy sobie w stanie ściągnąć nieszczęść na głowę.

W przypadku tak silnego lęku, pierwsze czym powinniśmy się zająć są ćwiczenia oddechowe, relaksacyjne. Dopiero uspokojeni możemy zająć się konstruktywnym działaniem – np. wyodrębnieniem najlepszych swoich umiejętności, doświadczeń, kompetencji zawodowych i mając taki pakiet – szukaniem nowych możliwości zawodowych. Warto także wypracować w sobie nowe przekonanie, które pomoże nam redukować lęk, np. „zawsze mi starcza na bieżące wydatki”, „potrafię operować każdą kwotą pieniędzy”, „jakby nie było – zawsze mam pieniądze w portfelu”.

Oczywiście nowe przekonanie budujemy w oparciu o naszą wiarę, że tak rzeczywiście jest – czasem pomaga uświadomienie sobie, że lęk przed utratą pracy i popadnięciem w długi wynosimy z dzieciństwa – za przykład podam tutaj Tadka, który miał obsesję na punkcie tego, że zabraknie mu pieniędzy. Zapytałam go, czy przez 20 lat swojego życia zawodowego był moment, w którym zabrakło mu pieniędzy. Po długim namyśle odpowiedział, że właściwie to nie, że zawsze potrafił działać tak, by mieć pieniądze. I to jest właściwe przekonanie dla Tadka: zawsze potrafię działać tak, że mam wystarczającą ilość pieniędzy. Dodam tylko, że lęk przed brakiem pieniędzy Tadek wyniósł z domu (niemal nie było dnia, w którym jego matka nie mówiłaby, że muszą oszczędzać, że im zabraknie, że nie wiadomo czy im starczy pieniędzy... i tak dalej). Jeżeli to lęk przed utratą środków finansowych trzyma cię w kleszczach toksycznej pracy, szukaj pozytywnych przykładów z własnego życia na temat operowania pieniędzmi.

Trudno mi będzie znaleźć inną pracę, bo…

(„jestem już w... wieku”, „mam za małe doświadczenie”, „nie znam angielskiego / niemieckiego”, „mam małe dzieci”, „trudno o lepszą pracę w tym mieście / kraju” itd.).

Tego rodzaju wymówek można wygenerować bardzo wiele. Czasem są przejawem niskiego poczucia własnej wartości i braku asertywności, a czasem – braku życiowego celu, czyli pomysłu na to, co chcę w życiu robić. Niektóre osoby „rodzą się” z poczuciem misji, od razu wiedzą czego chcą, ich ścieżka zawodowa jest bardzo konkretna i rozwija się wokół danego tematu. To jednak wyjątki – większość ludzi, gdzieś dopiero w trakcie swojego życia zawodowego zaczyna orientować się co im odpowiada, a co nie, często zdając się na przypadek, znajomości, odrobinę szczęścia. Czasem znajdujemy swoje „powołanie” dopiero po trzydziestce, a czasem po pięćdziesiątce! Każda droga jest właściwa, o ile się rozwijamy, o ile służy ona naszemu zdrowiu fizycznemu i psychicznemu.

Człowiek jest z natury istotą bardzo elastyczną – do wielu zawodów się nadaje, w wielu branżach się odnajdzie, a przekonanie, że każdy z nas może robić tylko jedną rzecz, to mit. Jeżeli tkwimy w beznadziejnej pracy z lenistwa, albo poczucia, że mamy niskie kompetencje – to naprawdę od nas samych zależy czy zaczniemy pracować nad sobą, czy też nie. Jeżeli już wybierasz pracę poniżej swoich kwalifikacji, albo z toksycznymi ludźmi – rób to świadomie i nie narzekaj na swój wybór, bo stajesz się toksyczny dla innych.

Druga sprawa to zmiana perspektywy. Jeżeli patrzysz na swoje umiejętności z perspektywy braku – to zawsze znajdziesz jakąś lukę. Jeżeli patrzysz z perspektywy tego co już masz, co umiesz i w czym możesz się doskonalić – budujesz tego więcej.

Do niczego innego się nie nadaję! Kto by mnie zatrudnił?

Brak pewności siebie często przejawiają panie po długim okresie przebywania z dzieckiem w domu, osoby, które miały jakąś przerwę w pracy, albo spędziły długie lata pracy na jednym stanowisku, które to (ich zdaniem) nie wymagało szczególnej wiedzy czy umiejętności. Wtedy poczucie własnej sprawczości i kompetencji jest naprawdę niskie i bywa że bez podniesienia kwalifikacji zawodowych (poprzez różne kursy, szkoły czy przyuczenie do danego zawodu), trudno jest takiej osobie nawet przełamać się spróbować pójść na jakąkolwiek rozmowę kwalifikacyjną, czy wysłać swoje CV. Tkwią zatem w pracy, która im nie służy – najczęściej wśród ludzi, którzy wytykają im błędy, ostro krytykują, nie doceniają wykonywanej pracy, potęgując jeszcze swoje uczucie niemocy.

Warto w takiej sytuacji zadać sobie, bądź przyjaciołom pytania na swój temat: Co cenią we mnie bliscy? Co sprawia, że uważają mnie za wartościową osobę? Jakie mam wyjątkowe umiejętności? Co robię naprawdę dobrze? – to ćwiczenie jest bardzo budujące dla pewności siebie i pomaga zrobić pierwszy krok w stronę wzmacniania poczucia własnej wartości. Drugi krok, to szukanie nowych zastosowań dla swojej wiedzy czy umiejętności – na początek choćby w formie absurdalnych pomysłów, które pobudzą kreatywność. Jako przykład podam panią Janinę, która została zwolniona przez redukcję etatów w swojej firmie kilka lat przed emeryturą. Atmosfera w pracy zawsze była ciężka, jednak pani Janina należała do tak zwanych „niewidzialnych” pracowników – robiła co do niej należało, nikt jej nie krytykował, ale też nikt specjalnie nie doceniał. Nigdy nie narzekała, nie chciała podwyżki, urlopy były jej obojętne. Zmienił się zarząd i tak zwana „optymalizacja zatrudnienia” spowodowała, że pani Janinie podziękowano z dnia na dzień. Mocno to w nią uderzyło – szczególnie dlatego, że była przekonana, iż będzie tam pracować do emerytury. Praca była dla niej jak dom – pracowała od początku firmy i choć ten „dom” był ciężki, wymagający i w ogóle jej nie doceniał – przyzwyczaiła się do tej sytuacji.

Większość pracowników była w szoku – każdy miał miłe wspomnienia jakichś sporadycznych pogaduszek ze spokojną i przemiłą panią Janiną. Pracowała w sekretariacie, ale nie wyobrażała sobie, że miałaby teraz „startować na sekretarkę” w jakiejś innej firmie. W ogóle nie za bardzo wiedziała co teraz ma robić i martwiło ją to niezmiernie. Pracowałam z panią Janiną kilka tygodni, biorąc pod lupę jej życie zawodowe i wyznawane wartości. Stworzona mapa jej osobistych preferencji i kompetencji zdobiła jej sypialnię, a pani Janina każdego wieczoru przed snem patrzyła na nią i uczyła się czuć dumę i radość z tej osobistej tablicy umiejętności. Na kolejnej konsultacji pojawiła się szczęśliwa i podekscytowana, opowiadając, że znalazła nową pracę – sprzedaje w osiedlowym sklepiku. Okazało się, że dotychczasowa ekspedientka zaszła w ciążę i poszła od razu na zwolnienie, a pani Janina znała właścicielkę z widzenia: Podczas porannych zakupów zagadałam jak zawsze i tak od słowa, do słowa… Trochę stresowała się czy da radę obsłużyć kasę fiskalną, ale Na szczęście wszystko mi syn Krysi rozpisał, wytłumaczył, a klienci są bardzo cierpliwi gdy mówię, że to moje pierwsze dni w pracy i że dopiero się uczę.

Przyjrzyjmy się tej sytuacji – pani Janina mogła kompletnie załamać się i poddać negatywnym myślom w stylu: Kto mnie teraz zatrudni? Z perspektywy wymagającego rynku pracy 59-letnia kobieta, mająca doświadczenie w pracy na jednym stanowisku w jednej firmie, która nie zna języków, nie ma ukończonych dwudziestu kursów i tak dalej – nie jest atrakcyjnym pracownikiem (według „powszechnie” panujących norm dodajmy). Jednak dla pani Janiny najważniejsze w pracy było: możliwość spokojnego wykonywania obowiązków i możliwość rozmowy z ludźmi. Znając te wartości i znając swoje mocne strony (np. życzliwość w kontaktach z innymi, skrupulatność, dobrą pamięć, dobrą organizację itd.) mogła otworzyć się na zupełnie nowe możliwości, co skutkowało nową pracą z której była zadowolona.

Tak więc: poznaj swoje wartości, preferencje, miej świadomość swoich umiejętności i możliwości wykorzystywania ich w sposób inny niż dotychczas. Zwłaszcza zanim zaczniesz słuchać cudzych rad.

Z moich obserwacji wynika, że na ścieżkę zmiany często wstępujemy dopiero wtedy, gdy następuje jakiś kryzys, bądź przełom – czasem jest to poważna choroba, śmierć kogoś bliskiego, poważny konflikt domowy, odejście małżonka czy nagła sytuacja w pracy: zwolnienie, przemoc psychiczna, odejście czy zwolnienie bliskiego współpracownika, który był swego rodzaju „kompanem” w niedoli... i tak dalej. Warto obudzić się z letargu wcześniej, zanim zniszczymy własną psychikę i zdrowie. Spędzamy w pracy bardzo dużo czasu każdego dnia – czy nie lepiej, by był to czas, który nie tylko przynosi nam dochód, ale także możliwość rozwoju osobistego czy społecznego? Jeżeli tak się nie dzieje, mamy poczucie marnowanego czasu i braku sensu.



Beata Mąkolska


Zapisz się na Newsletter!

Aby dołączyć - wpisz imię i nazwisko oraz e-mail.

Newsletter

Aby się wypisać kliknij tutaj ».